Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Żółte kamizelki, euro i Polonezy.

18 maja 2019

Plecy żółtej kamizelki z napisem po francusku rewolucja, symbol euro oraz loga i nazwy marek samochodów volkswagen i polonez

Tego można się było spodziewać - ruch żółtych kamizelek wygasa. Wygasa w wyniku działania naturalnych mechanizmów, które muszą być podtrzymywane wciąż nowymi bodźcami, a gdy nie są, to zamierają. A tu nowych bodźców nie było, nie było również żadnych sukcesów. Był natomiast szereg strat polagających na idących w setki poważnie rannych ludziach, którzy stali się trwale niepełnosprawni. Jednak nie to raczej spowodowało wygasanie ruchu. Straty, ranni w wielu takich przypadkach mogą stać się wręcz paliwem dla podtrzymania działań. Ale jak widać nie zawsze.

We Francji od wielu lat narasta atmosfera insurekcyjna. Ona nie została rozładowana po zamarciu półrocznych działań żółtych kamizelek. Myślę, że teraz ta atmosfera może się wręcz zagęścić. Ludzie zobaczyli, że mają pewną siłę, że w całym kraju mają pewne wspólne cele. Nie potrafią ich jeszcze wyrazić jednoznacznie, a nie ma żadnego centrum, żadnego ośrodka który by to za nich zrobił.

Trudno porównywać na zasadzie jeden do jednego to, co działo się w ciągu ostatnich ponad 6 miesięcy we Francji z historycznymi ruchami w innych krajach. Nie ma to nic wspólnego z naszą, polską historią lat 70-80, nie ma to nic wspólnego z rewolucją bolszewicką i ruchami, które ją poprzedzały. Wydaje się, patrząc bez analizy wielu detali, że ostatnie pół roku cotygodniowych zamieszek we Francji to zjawisko nowe, które być może dałoby się porównać do sytuacji, w tej samej Francji, w przededniu rewolucji 1789.

Należy jednak mieć na uwadze fakt, że całkowitą nowością i czymś zupełnie niebywałym, a jednocześnie w pewien sposób bardzo niepokojącym, jest fakt, że ten ruch nie wykształcił żadnego centrum dowodzenia, ani przez żadną partię nie został przejęty. Tak nie było nigdy dotychczas w najnowszej historii - zawsze gdzieś było jakieś centrum polityczne wyznaczające cele i koordynujące działania.

Nic dziwnego więc, że żółte kamizelki nie mają ujednoliconych żądań, nie mają żadnej spójności działań. Nic dziwnego, że wzięcie ich na przetrzymanie przyprawione niebywałymi pokazami brutalności policji poskutkowało w końcu. Tego można się było spodziewać i wielu, w tym ja sam, tego się spodziewało. Pozostaje jednak pytanie - co dalej.

Przyczyny wybuchu zamieszek są znane i dość oczywiste dla każdego, kto choć trochę interesuje się sytuacją Francji szczególnie w kontekście UE i euro.

Francja sypie się gospodarczo. Dzieje się tak wcale nie ze względu, jak to niektórzy chcieliby widzieć, na rozbuchany socjal, bo o wiele bardziej rozbuchany socjal był tam w czasach, gdy państwo kwitło i się rozwijało, tylko ze względu na kontekst, w jakim Francja się znalazła w Unii Europejskiej, w sąsiedztwie Niemiec.

Francję wykańczają przede wszystkim dwie rzeczy: brak suwerenności monetarnej, co uniemożliwia dewaluowanie pieniądza i zmusza do dewaluowania płac, oraz zakaz stawiania jakichkolwiek barier w przepływie kapitałów, co francuski park przemysłowy zamienia w pustynię. Na to nakładają się zjawiska związane z całkowitym porzuceniem przez władze centralne jakichkolwiek prób wspierania coraz bardziej biedniejącej prowincji, a wręcz z działaniami tych władz prowadzącymi do odcięcia komunikacyjnego terenów wiejskich od aglomeracji poprzez likwidację połączeń kolejowych i autobusowych.

Warto wciąż powtarzać wszystkim, a szczególnie zwolennikom wprowadzenia euro w Polsce, że suwerenność finansowa państwa daje możliwość sterowania sytuacją ekonomiczno-gospodarczą. Własny pieniądz wymienia się na pieniądz innego państwa w oparciu o kurs, który odzwierciedla przede wszystkim jakość, wydajność pracy, umiejętność skutecznego tworzenia bogactw w jednym i w drugim. Czyli w sytuacji, w której w Polsce produkuje się wolniej trochę gorszej jakości produkty niż w Niemczech, to różnice w popycie na towary polskie oraz na towary niemieckie wyrażone zostaną różnicą w kursie walut.

Wyobraźmy sobie sytuację startową, w której złotówka wymieniana jest na markę niemiecką w stosunku jeden do jednego i nagle zaczynamy konkurencję na rynkach światowych w produkcji samochodów osobowych sprzedawanych za te dwie, lokalne waluty. Bardzo szybko okazuje się, że wszędzie na świecie ludzie chcą kupować Volskwageny, natomiast zainteresowanie Polonezami jest bardzo umiarkowane. Powoduje to w zasadzie natychmiastową zmianę kursu złotówki do marki, bo wzrasta zainteresowanie markami, za które się kupuje Volkswageny, natomiast złotówki interesują nieco mniej, bo Polonezów prawie nikt nie chce kupować. I nagle za jedną markę trzeba zapłacić pięć złotych. Dla mieszkańca Polski nie ma to specjalnie wielkiego efektu, bo złotówka to nadal złotówka i bochenek chleba (dopóki mąką nie pochodzi z Niemiec) wymaga takiego samego wkładu złotówek do upieczenia. Natomiast dla mieszkańców Niemiec (a pośrednio i innych państw) Polonezy nagle stają się tak bardzo tanie, że najbiedniejsze tamte rodziny nagle zaczynają rozważać zakup nowego Poloneza z Polski zamiast używanego, zjechanego Volskwagena, bo to wychodzi przy tym kursie taniej. Powoduje to w końcu nieznaczny wzrost wartości złotówki, pojawia się kurs cztery złote za markę i ustala się na tym poziomie. W Polsce ludzie odczuwają tę zmianę jedynie wówczas, gdy muszą importować coś z Niemiec, ale jeśli produkują lokalnie, to nie ma to dla nikogo wielkiego znaczenia. Nie generuje to gwałtownego wzrostu biedy.

Teraz wyobraźmy sobie tę samą sytuację tylko w przypadku, gdy mamy w Polsce euro.

Volkswageny są dokładnie tak samo lepsze od Polonezów oczywiście, jednak sytuacja Polski staje się znacząco inna. Niemcy sprzedają swoje samochody tak jak sprzedawali, Polacy nie sprzedają zaś swoich, bo jedyne, co mogą zrobić, to podzielić cenę przez pięć, żeby móc sprzedawać. Ale aby móc to zrobić, nie mogą już użyć narzędzia walutowego, bo euro polskie wymienia się sztywno, jeden do jedno z euro niemieckim i nie ma mowy o żadnych zmianach kursów! Więc po to, by Polonez kosztował 1/5 ceny mogą tylko i wyłacznie obniżyć koszty. Czyli obniżyć pensje, zwolnić ludzi, przenieść produkcję na Ukrainę, gdzie koszty pracy są pięć razy mniejsze. NIKT nie może producentom Poloneza tego zakazać, bo traktaty Unii Europejskiej zakazują stawiania jakichkolwiek barier w przepływie kapitałów. W końcu sprzedaż Polonezów się zwiększa ale Polacy nagle stają się o wiele, wiele biedniejsi! Piekarz też musi zmniejszyć cenę chleba, nawet tego produkowanego z polskiej mąki, bo kupowali u niego dotychczas głównie robotnicy z fabryki Polonezów, którzy nagle znaleźli się na bruku, zastąpieni robotnikami w Kijowie.

Przemysł Francji został wyprowadzony, między innymi do Polski. To (również) dlatego w Polsce nie mamy bezrobocia, sytuacja gospodarcza jest tak dobra i w ogóle państwo kwitnie. W tym czasie miliony ludzi we Francji muszą płacić 7 zł. za litr benzyny, a z komunikacji lokalnej nie mogą skorzystać, bo ją zlikwidowano. Więc wylegają na ulice, bo nagle nie mają nawet jak dojechać do chorej matki w sąsiedniej wsi, czy do centrum handlowego w pobliskim miasteczku, nie mówiąc już o zapłaceniu za zakupy.

I to w skrócie to było przyczyną tej wygasającej minirewolucji we Francji. Sytuacja tych ludzi w ogóle się nie zmieniła i w niczym nie poprawiła. Nie pojawiły się żadne nowe perspektywy. Można się więc spodziewać, że za jakiś czas może nastapić kolejny wybuch. I zapewne nastąpi, szczególnie, że ludzie zobaczyli, że jednak są znaczącą siłą, a także, że jednak istnieją sposoby zmuszenia władz do reakcji, jak na przykład blokada rafinerii czy centrów handlu hurtowego.

Zaskakujące i niepokojące jest to, że problem imigrantów nie pojawił się w zasadzie wcale w czasie akcji żółtych kamizelek. Niepokojące jest to dlatego, że to JEST tam prawdziwy problem i odkładanie go do rozwiązania na później może tylko pogorszyć sytuację.

Francję trzeba obserwować. Ich problemy są w pewien sposób kwintesencją problemów innych państw, a jednocześnie sposoby rozwiązania tych problemów będą zapewne wzorcem.

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.