Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Chyba, że jesteś Georgem Clooneyem. (Porozmawiajmy o kobietach)

17 czerwca 2020

Młoda kobieta o azjatyczkich rysach i długich, brązowych włosach

Na Facebooku, gdzie nie udzielam się w ogóle publicznie poza ściśle profesjonalnymi grupami, przewijają mi się na osi czasu różne, niezwykłe informacje. Często świerzbi mnie, by zareagować, ale nie robię tego, bo otwartą, publiczną część tego portalu opuściłem definitywnie.

Niedawno pojawiło mi się tam zdjęcie młodej, miłej buźki Azjatki, opublikowane przez jednego z moich facebookowych "znajomych" z komentarzem zapowiadającym rychłe zawarcie przez nich związku małżeńskiego. Dziewczyna ma przyjechać lada dzień do Polski. On ją kocha.

Facebookowy "znajomy", mężczyzna po czterdziestce, czyli w wieku "drugiej młodości" zasypał swój album profilowy zdjęciami dziewczyny z Filipin, o miłej, choć stosunkowo przeciętnej jak na tamte standardy urodzie. Na jej profilu FB nie ma ani jednego jego zdjęcia, co samo w sobie jest wymowne. Każde jej zdjęcie na jego profilu opatrzone jest komentarzem świadczącym o kompletnym zauroczeniu dziewczyną, ale na takim dziecinnym poziomie kilkunastolatka. Na jej profilu NIC. Nawet śladu informacji o nim.

Znajomi mężczyzny próbują mu tłumaczyć absurdalność całej tej sytuacji, jednak jedyną jego reakcją jest w takich przypadkach złość i przekonanie, że inni mu zazdroszczą. Posuwa się wręcz do tego, że usuwa wszystkie komentarze, które nie wyrażają wystarczającego zachwytu dziewczyną.

Historii takich są tysiące. W Polsce może mniej niż w Europie Zachodniej, ale dziś różnice zaczynają się powoli zacierać, i Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym miejscem dla ludzi z dalekich krajów, gdzie podstawowym, codziennym problemem nie są jakieś wydumane kwestie "zakochania", "miłości", "pięknych oczu", tylko codzienne kwestie zapewnienia jedzenia na kolejny dzień. Zderzenie takich dwóch światów prowadzi zazwyczaj do niezwykłych i smutnych efektów.

Poczytałem trochę wpisy na tablicy tego "znajomego", którego oczywiście nigdy w życiu na oczy nie widziałem, nigdy o nim nie słyszałem i zupełnie nie wiem kim jest, i znalazłem tam człowieka złamanego niedawnym rozwodem, który utracił kontakt z dzieckiem, człowieka nieszczęśliwego. Czterdziestoletni, porzucony mężczyzna, który najwyraźniej ma dodatkowo wyraźny problem z kobietami, gdyż jak sam o tym pisze "kobiety nazywały go cipą".

Mogłoby się wydawać, że nie ma już o czym dalej pisać - sprawa jest chyba jasna dla każdego. Ale ja napiszę, bo sytuacja tego znajomego jest niestety znamienna i dotyczy coraz większej liczby mężczyzn.

Samce alfa i beta oraz hipergamia

Najpierw trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że tak jak i u innych gatunków, tak i u ludzi są samce alfa, urodzeni przywódcy, i samce beta, czyli mężczyźni, którzy najprościej rzecz ujmując przywódcami nie są. Jednakże w odróżnieniu od innych gatunków, u ludzi bycie samcem alfa nie musi się łączyć z siłą fizyczną. Oczywiście lepiej jest, gdy mężczyzna jest wysportowany i silny, ale nie to będzie świadczyło o jego pozycji, o obrazie, jaki powstanie w oczach większości kobiet, które napotka w swoim życiu. U ludzi samiec alfa to przede wszystkim mężczyzna dobrze zarabiający, dysponujący zestawem atrybutów zastępujących bicepsy: mieszkaniem, pozycją zawodową i społeczną, samochodem, drogimi ubraniami itp.

Można by pomyśleć, że obejmuje to również wiek, gdyż wielu mężczyzn "beta" skarży się, że nie mogą sobie znaleźć kobiety, gdyż są "zbyt starzy". Takie tłumaczenie przyczyn samotności jest dość powszechne szczególnie u mężczyzn po czterdziestce. Wydaje im się, że to PESEL jest przyczyną samotnych końców nocy w klubach i ogólnie braku zainteresowania nimi u płci przeciwnej. Wszystko staje się proste, gdy można zwalić sprawę na wiek.

A przecież wiek nie ma ŻADNEGO znaczenia. Wyobraźmy sobie tylko, że o godzinie pierwszej w nocy do klubu wchodzi George Clooney, który ma prawie 60 lat! Jak myślicie, ile obecnych przy barze i na parkiecie dwudziestoletnich dziewczyn odwróciłoby się się od niego stwierdzając "eee, za stary!"?

To nie wiek decyduje o tym, czy kobieta się interesuje mężczyzną, czy nie. To jego pozycja, jego sytuacja! Bo INSTYNKTOWNYM celem, do którego dążą kobiety - WSZYSTKIE i ZAWSZE - jest znalezienie takiej sytuacji, w której będą mogły zapewnić sobie i swojemu potomstwu najlepsze warunki życia i rozwoju. W sytuacji braku społecznych hamulców kobieta będzie bez wahania przechodziła od mężczyzny do mężczyzny, aż wreszcie znajdzie tego, który zapewni jej optymalne warunki. Ale i z nim będzie tak długo, jak długo nie znajdzie lepszego układu. To się nazywa "hipergamia" i jest to jeden z fundamentalnych elementów kobiecej natury.

Dotychczas, jeszcze dwa, trzy pokolenia temu, hamulce narzucone przez kulturę i religię utrzymywały w ryzach naturalne dążenie kobiet do ciągłego poszukiwania lepszego samca, a mężczyzn do zapłodnienia jak największej liczby kobiet. Instytucja małżeństwa temu właśnie służyła, jednak najwyraźniej zaczyna ona być już przeszłością, co powoduje, że zaczynają dominować naturalne, INSTYNKTOWNE zachowania.

Jest to widoczne w liczbie rozwodów. Każdy dziś zna kogoś, kto się rozwiódł. I każdy bez trudu zauważy, że w ogromnej większości przypadków rozwodów to kobieta porzuca mężczyznę i to mężczyzna jest ofiarą rozwodu (za wyjątkiem jakichś przypadków patologicznych).

Czyli co? Śmierć frajerom?

Czy mój facebookowy "znajomy" nie ma szans na budowę szczęśliwego życia ze swoją nową, filipińską miłością? Nie mam pojęcia! Być może mamy tutaj do czynienia z prawdziwą, wielką miłością aż do grobowej deski, która zaprzeczy naturalnym zasadom ludzkiej natury. Być może! Gdy jednak się chwilę zastanowić, gdy przypomnę sobie kilka znanych mi, podobnych sytuacji, to mogę z wielką dozą pewności założyć, że ta dziewczyna szuka ZUPEŁNIE czegoś innego niż ten facebookowy "znajomy". Ona pochodzi z całkowicie innego świata. Jeśli, tak jak on to zapowiada, sprowadzi ją do Polski, to ona albo zostawi go natychmiast, gdy się zorientuje, że dzięki swojej młodości i urodzie może bez trudnu znaleźć sobie samca alfa, albo zostawi go gdy już uzyska prawo pobytu i pewność, że nie musi się obawiać deportacji. To będzie zależne od jej sprytu.

Takich "miłości" jest dziś mnóstwo na świecie i praktycznie wszystkie kończą się tak samo.

Czyli co? Nie da się?

Oczywiście, że się da! Mam znajomego Belga, który jest szczęśliwym mężem (i ojcem ślicznej córeczki) uroczej mieszkanki Malezji, skądinąd bardzo podobnej do dziewczyny z tablicy facebookowiej mojego znajomego. Wiodą oni naprawdę szczęśliwe życie, tyle, że w Kuala Lumpur. Bo mój znajomy Belg doskonale zrozumiał, że o ile w Brukseli jego pozycja, jest pozycją całkowitego przeciętniaka, którego atrakcyjna kobieta natychmiast pozostawi dla pierwszego lepszego brukselskiego samca alfa, o tyle z tą samą pozycją i zarobkami w Kuala Lumpur to ON będzie prawdziwym samcem alfa, co pozwoli mu zachować bezpieczeństwo swojej rodziny. I rzeczywiście wiedzie tam szczęśliwe życie, którego z dużą dozą pewności nie mógłby wieść w Europie.

Panowie! Nie szukajcie więc miłości na antypodach!

Oczywiście łatwo przedstawiać takie hasła, trudniej jest się jednak oprzeć prześlicznym, czarnym oczom, szczupłym sylwetkom i gorącym temperamentom kobiet. Jeśli więc drogi czytelniku podczas wakacyjnych wojaży, w Tajlandii czy w innych Indiach natrafisz na miłość swojego życia, nie rezygnuj z niej od razu. Jeśli naprawdę wierzysz, że najważniejsze jest uczucie (o wiele więcej mężczyzn niż kobiet w to tak naprawdę wierzy), to przenieś się tam, do niej! Będziesz miał wówczas wszystkie atuty w ręku! Jeśli przywieziesz ją tutaj, to bądź pewny, że szybko zostaniesz sam.

Chyba, że jesteś Georgem Clooneyem.

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.





krx1988

17-06-2020 22:16:49 z numeru IP: 37.248.155.30

Heh, szukanie miłości nie wiadomo gdzie, w różnych dziwnych miejscach, zazwyczaj nie kończy się dobrze. Jeśli człowiek ma problem ze znaleziem sobie połówki, to tak na prawdę ma problem z własnym ja. I po prostu trzeba, wpierw nad sobą popracować. Pozdrawiam ;)

Autor

17-06-2020 23:09:57 z numeru IP: 83.28.242.226

No niestety. Ale problem wynika również z tego, w jakim świecie żyjemy. W świecie, w którym znikły zasady, które dawały ludziom o wiele większe szanse na znalezienie sobie kogoś. Bo tak było w społeczeństwach tradycyjnych.